środa, 27 marca 2013

Wiosenne nowości w kosmetyczce :)

Witajcie po dość długiej nieobecności. Nie było mnie nie tylko na moim blogu, ale ogólnie w blogsferze.
Powiem szczerze, że miałam mały kryzys i byłam bardzo bliska zrezygnowania z prowadzenia bloga. Z różnych przyczyn, głównie osobistych. Ale doszłam do wniosku, że pomimo tego iż piszę mało to robię to bo to lubię i nie chcę całkowicie się od tego odciąć. Także mój blog nie zniknie całkowicie z blogsfery. Będę pisała o tym co mnie interesuję i relaksuję :)

Żeby nie przedłużać tego nudnego wstępu pokażę Wam co wylądowało w mojej kosmetyczce w ciągu ostatnich tygodni.

1. Dwa olejki do włosów, które narazie czekają na swoją kolej. Jestem bardzo ciekawa jak się spiszą.


2. Indyjski krem do mycia twarzy. Ma bardzo intensywny ziołowy zapach, który bardzo długo utrzymuje się na twarzy.





3. Mała paczuszka z Everyday Minerals


A w niej...

 


Próbka podkładu Medium Tan, który służy jako bronzer, cień mineralny oraz malusia próbka różu w torebce strunowej. Powiem tylko tyle, że nie takie było moje zamówienie, ale po reklamacji oddali mi pieniądze.

4. Podkłady LilyLolo. Zamówiłam trzy kolory, aby wybrać najlepszy. Jestem teraz na etapie poszukiwań idealnych minerałów, ale to chyba nie będą te...




5. Skorzystałam z promocji "cena na do widzenia" w Rossmannie i kupiłam krem do twarzy na dzień i krem do mycia twarzy z Nonicare



6. Ostatnią kosmetyczną rzeczą jest pianka do golenia z Isany.




Niekosmetyczną wiosenną nowością jest pomysłowe "pudełeczko" na zioła kupione w Pepco.





Będzie w sam raz na rzeżuchę lub inne kiełki :)

I to by było na tyle :)

Pozdrawiam Wam zimowo-wiosennie :)

piątek, 15 marca 2013

Crystal Essence mineralny antyperspirant w kulce

Witajcie :)
Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją antyperspirantu, na którego skusiłam się jakiś czas temu w HEBE.
Po wielu dobrych opiniach na temat bez aluminiowych antyperspirantów Crystal nabrałam na nie małej ochoty, ale ponieważ miałam już jeden antyperspirant w krysztale postanowiłam kupić ten w kulce.



Producent:

W pełni naturalny i mineralny dezodorant Crystal w kulce o delikatnym zapachu granatu. Zawiera roztwór kryształu soli wulkanicznej (tzw. ałun). Jest hipoalergiczny oraz eliminuje bakterie, zapobiegając powstawaniu przykrego zapachu. Szybko schnie, dzięki czemu nie pozostawia śladów na skórze i nie plami ubrań.
Przeznaczony dla całej rodziny, idealny dla skóry wrażliwej i alergicznej. Delikatnie łagodzi podrażnienia, a wszystko dzięki dobroczynnemu działaniu ałunu. Jeśli szukasz zdrowej, naturalnej i ekologicznej alternatywy dla dostępnych na rynku chemicznych antyperspirantów, to ten produkt jest właśnie dla Ciebie.
Z Crystalem masz pewność, że nie narazisz swojej skóry na kontakt ze szkodliwymi substancjami, jego całkowity skład jest pochodzenia naturalnego. Posiada także pozytywną opinię Ośrodków Onkologicznych w USA i Wielkiej Brytanii.


Skład:

Purified Water (Aqua), Natural Mineral Salts (Potassium Alum), Cellulose, Natural Fragrance Made with Pomegranate Essential Oils and Extracts.


Cena i dostępność:


Ok. 17 zł w Rossmannie, w Hebe. Ja kupiłam w promocji za ok. 10 zł.




Moja opinia:

Będzie krótko i na temat :) Spodziewałam się czegoś lepszego :) Używam tego produktu już dłuższy czas i przetestowałam go w różnych warunkach i wiem, że gdy przyjdą cieplejsze dni to będzie zdecydowanie za słaby. Jeżeli nie macie problemu z nadmiernym poceniem a chcecie użyć czegoś bardziej naturalnego to na jesienno-zimowe dni może to być dla Was dobra alternatywa. Na wiosnę i lato zdecydowanie powinnyśmy zastąpić ten produkt innym.
Crystal nie zawsze chronił mnie, tak jakbym tego chciała. Nie wiem od czego to zależy ale raz nie chronił przed poceniem, raz nie chronił przed przykrym zapachem, raz sprawował się bardzo dobrze. Bardzo kapryśny ten antyperspirant :) Dlatego chyba bałabym się mu zaufać w stresowej sytuacji. Ogólnie średniak i na pewno nie kupię go ponownie. Jedyny plus a zarazem minus to jego duża wydajność. Nie wiem kiedy go zużyję :)



A Wy używałyście bez aluminiowego antyperspirantu z Crystala? :) Podzielcie się.

Pozdrawiam

piątek, 8 marca 2013

Under Twenty, Anti! Acne, Effect Perfect Cover

Witajcie :)

Dzisiaj przychodzę do Was z dawno zaplanowaną recenzją podkładu, który już od jakiegoś czasu gości w mojej kosmetyczce i pewnie nie raz się już z nim spotkałyście. A jest nim Lirene Fluid Matujący Anti Acne.




Producent

Aksamitna formuła matująca o świeżym, grejpfrutowym zapachu, opracowana została we współpracy z dermatologami i kosmetologami, dzięki czemu:
- pomaga naturalnie ukryć niedoskonałości, bez efektu maski,
- długotrwale matuje, pomagając zachować świeży wygląd,
- wygładza skórę, wyrównując jej koloryt.

Cena i dostępność

Koszt tego podkładu to ok. 16-17 zł oczywiście w Rossmannie.


 Moja opinia

Zacznę od tego, że ten podkład przepięknie pachnie. Jest to bardzo świeży i rześki zapach grejpfrutów. Niestety albo już wywietrzał albo po dłuższym użytkowaniu już go nie czuję. 
Kolor jaki wybrałam to 120 i jest idealny dla mojej karnacji. 
Jak już kilka razy pisałam ja mam przetłuszczającą cerę, którą niewiele komsetyków matuje.  Według mnie bardzo dużo zależy od pudru, nawet najbardziej matujący podkład nie poradzi sobie solo. I tak chyba jest z tym produktem. Zaraz po pomalowaniu cera jest promienna i świeża. Koloryt jest wyrównany. Podkład ma krycie średnie w kierunku do dużego, przy czym nie robi maski na twarzy i za to należy się duży plus. Niestety po 8 godzinach siedzenia przed komputerem, pod lampami jarzeniowymi nie wygląda już tak fajnie. Twarz zaczyna się świecić po około 4 godz, natomiast pod koniec dnia widzę, że w niektórych miejscach podkład schodzi z twarzy. Głownie z okolic nosa ale także z większych niespodzianek. 
Podkład nie podkreśla suchych skórek ani porów, nie wchodzi w zmarszczki. Ma fajną konsystencję, która szybko stapia się ze skórą.
Podsumowując- na mojej tłustej twarzy nie sprawdził się idealnie, jednak polecam osobom, które nie mają problemów z trądzikiem ani tłustą cerą. Jeżeli zależy Wam na średnim kryciu, lekkim zmatowieniu i ładnym zapachu, ten podkład jest dla Was. Ja jednak muszę się chyba przerzucić na minerały.


A Wy znalazłyście już swój idealny podkład? Jestem bardzo ciekawa :)


czwartek, 7 marca 2013

Zużycia lutego

Kolejny miesiąc za nami, dlatego pora na pokazanie Wam co wylądowało w koszu :)

Oto moja lista:

1. Preparat przyśpieszający wysychanie lakieru marki Wibo


Zakupiłam ten produkt już jakiś czas temu i przyznam szczerze, że zraziłam się do niego już na samym początku. Produkt jest jest w formie olejku, którego rozpyla się na świeżo pomalowane paznokcie. I radzę robić to nad jakąś umywalką :) Olejek bowiem rozpyla się wszędzie dookoła i wszystko jest tłuste! Drugą jego wadą jest bardzo mała wydajność. Raczej nie kupię go ponownie. Zapłaciłam za niego ok. 5 zł.

2. Płyn do demakijażu BeBeauty z Biedronki


Zastąpił mój ulubiony płyn do demakijażu z Bourjois i wcale nie był gorszy! Za cenę 5 zł otrzymujemy produkt wyprodukowany przez Tołpę, łatwo dostępny a do tego spełniający swoje zadanie. Czego chcieć więcej :) Ja do niego wrócę na pewno!

3.  Krem do rąk z Avonu z minerałami z morza martwego


Jak widać jest troszkę sfatygowany :) (to ta nuda w pracy :)) Mam go już jakiś czas i oszczędzałam żeby wystarczył na jak najdłużej. Dopóki nie poznałam Balei był to mój ulubiony krem do rąk. Wydajny, bardzo dobrze nawilżający o dość specyficznym zapachu. Zostawiał dłonie mięciutkie i doskonale wypielęgnowane.

4.  Olejek do ciała marki Alverde paczula i czarna porzeczka


Jak dla mnie HIT mojej pielęgnacji. Niestety został już wycofany ale zdążyłam zrobić sobie zapas i mam jeszcze jedną buteleczkę. Cudownie pachniał i cudownie nawilżał. Mam nadzieję, że pozostałe propozycje Alverde będą jeszcze lepsze od tego olejku :)

5.  Próbki- masło orzechowe do ciała The Body Shop i serum Lierac




Zakochałam się w tym maśle. Co prawda wystarczył mi tylko na jedno użycie, ale to zdecydowanie było to. Cudownie sunął  po ciele i ten zapach! Gdyby nie był taki drogi na pewno kupiłabym pełnowymiarowe opakowanie.
Serum Lierac'a dostałam w GlossyBoxie. Był bardzo wydajny. Używałam go rano pod makijaż i nic się z nim nie działo. Ładnie nawilżał twarz i nie rolował się. Jednak chyba nie kupię go w normalnym opakowaniu ze względu na cenę.

6. Perfumy JF z Avonu


Dostałam je jakiś czas temu od koleżanki. Początkowo zachwycałam się tym zapachem, później trochę mi zbrzydł. Ale jak wiadomo zapach to kwestia indywidualna.

7. Tusz do rzęs False Lash z Wibo




Lubię tusze z Wibo. W tym pokładałam niemałe nadzieje ze względu na obietnice. Niestety tusz musiał troszkę poleżeć żeby nabrał swoich właściwości. Niestety efektu sztucznych rzęs nie uzyskałam, ale do codziennych makijaży był odpowiedni. Nie sklejał ich, nie kruszył i nie odbijał na powiece. I przede wszystkim kosztuje niecałe 10 zł. :)

Widziałam, że u Was troszkę lepiej niż u mnie, ale cały czas się staram :)

Pozdrawiam,

piątek, 1 marca 2013

Ulubieniec w pielęgnacji końcówek

Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam szybko mojego ulubieńca, którego namiętnie używam do pielęgnowania moich końcówek. Pewnie część z Was już o nim słyszała na innych blogach.

Mowa tutaj o oleju śliwkowym.


Ja swój egzemplarz zakupiłam na mazidłach.
Kilka słów o oleju śliwkowym z mazideł:

Olej śliwkowy jest biolejem o wysokiej użyteczności kosmetycznej z uwagi na dużą zawartość niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych (NNKT) w postaci kwasu oleinowego (70%) i kwasu linolowego (21%) oraz obecność frakcji niezmydlalnej w postaci tokoferoli (witamina E), beta-karotenu i fitosteroli.
NNKT to jeden ze składników zewnętrznej bariery chroniącej skórę przed utratą wilgoci. Naturalne lipidy naskórka ulegają uszkodzeniu min. pod wpływem działania słońca i wolnych rodników, przez co zubaża się naturalna bariera ochronna skóry. NNKT odbudowują płaszcz tłuszczowy naskórka i jego fizjologiczne właściwości ochronne.
Kwas oleinowy należy do podstawowej grupy związków naruszających strukturę cementu międzykomórkowego (zmniejsza stopień upakowania jego naturalnych struktur) i dzięki temu wspomaga penetrację przeznaskórkową substancji trudno penetrujących prawidłowo zbudowany cement. Stąd, dzięki swojej znaczącej zdolności penetracyjnej, olej śliwkowy jest doskonałym nośnikiem liporozpuszczalnych substancji aktywnych (np. Q10) zawartych w preparatach kosmetycznych.
Wysoka zawartość naturalnej witaminy E (głównie w postaci wykazującego najsilniejsze działanie przeciwutleniające alfa tokoferolu oraz gamma tokoferolu) oraz beta-karotenu, czyni z oleju śliwkowego cenny składnik kosmetyczny o właściwościach antoksydacyjnych, przeciwstarzeniowych i regenerujących.
Fitosterole występują natomiast głównie w postaci beta-sitosterolu (85%) i delta 5-awensterolu (7%). Fitosterole, czyli sterole pochodzenia roślinnego mają budowę zbliżoną do steroli występujących w łoju i w cemencie międzykomórkowym. Dzięki temu stanowią cenny składnik kosmetyczny, wzmacniający lipidową barierę naskórka i hamujący utratę wody. Należą do związków dobrze tolerowanych przez skórę. Wpływają na nią zmiękczająco, poprawiają jej elastyczność oraz działają przeciwzapalnie i regenerująco.
Olej śliwkowy to olej delikatny, lekki, łatwo rozprowadzalny oraz szybko i głęboko wnikający w skórę, dzięki czemu po aplikacji nie odczuwa się nadmiernej tłustości. Wchłania się idealnie pozostawiając skórę jedwabiście suchą. Czyni ją ponadto miękką i elastyczną, wzmacnia ściany naczynek krwionośnych, przyspiesza regenerację naskórka oraz pobudza krążenie.



Jak widać olej zamknięty jest w ciemnej buteleczce z kroplomierzem, który czasami sprawia kłopoty i ciężko się z niego wydobywa olej.
Niektórzy mówią, że ma on bardzo przyjemny zapach. Mnie on osobiście się nie podoba. Nie lubię marcepanu, może dlatego :) Ale nie dyskwalifikuję go za to :)
Jeżeli chodzi o samo działanie to jest ono idealne :) Na szczęście nie mam problemu z rozdwajającymi się końcówkami bo z takim problemem żaden olej sobie nie poradzi.
Olej śliwkowy był olejem, którego używałam bardzo regularnie. Od niedawna na nowo do niego wróciłam gdyż kończy mu się okres przydatności :)
W czasie gdy go używałam zauważyłam wielką różnicę w wyglądzie moich końcówek. Stały się one zdecydowanie bardziej nawilżone i gładsze od reszty włosów. Nie plątały się i po przejeżdżaniu palcami po całych włosach czuć było, że stały się odrobinę grubsze. Nie wywijały się również zaraz po wysuszeniu.
Sama nie wiem czemu zrobiłam sobie przerwę w używaniu tego produktu i moje końcówki nie są już takie idealne. Ale już niedługo doprowadzę ich z powrotem do porządku dzięki temu olejkowi :)
W tym momencie stosuję go gdy olejuję całe włosy, a staram się to robić dwa razy w tygodniu.
Chciałabym pokazać Wam niedługo moje włosy i olejki, których używam :)

Tymczasem polecam Wam olej śliwkowy jeżeli chcecie podratować troszkę swoje końcówki.




A Wy macie jakiegoś faworyta w pielęgnacji swoich końcówek?

Pozdrawiam